sobota, 5 lutego 2011

Pierwsze bramki do szatni

Ajax w ruinach twierdzy Amsterdam

Kolejny weekend rozpoczęty zgodnie z tradycją bardzo intensywnie na sportowo. Tym razem dotrzymując noworocznych postanowień od razu, na bieżąco notując wrażenia. I zapisując pierwsze na tym blogu gole do szatni.

Pierwsze z oglądanych przeze mnie weekendowych spotkań miało miejsce w Amsterdamie. Ajax podejmował de Graafschap. Joden, czego dowiedziałem się właściwie dopiero podczas relacji z meczu, mieli po 21 kolejkach mniej punktów wywalczonych u siebie niż na wyjazdach. Informacja druzgocąca, zważywszy na fakt, że poza Amsterdamem jakoś wybitnie piłkarze Ajaksu nie grali. Mecz z gatunku tych, które męczą oczy i gryzą sumienie. Na szczęście jeszcze przed przerwą padła bramka dla gospodarzy. Po raz pierwszy miałem okazję zaobserwować zagranie Lorenzo Ebecilio, które było godne pochwały. Jego zagranie w pole karne, adresowane do Miralema Sulejmaniego, trafiło ostatecznie pod nogi Mounira El Hamdaouiego (na zdjęciu) i Marokańczyk otworzył wynik na Arenie. Zdobył tym samym 12. bramkę ligową w tym sezonie. Pierwszą pod wodzą Franka de Boera.

Chilijska weekendowa fiesta

Drugiego "gola tytułowego" zdobył Francisco Sanchez z chilijskiego Audax Italiano. W 45. minucie meczu drugiej kolejki sezonu Apertura, doprowadził do remisu w spotkaniu z Universidad Catolica. Mecz zakończył się zwycięstwem akademickiej drużyny. Pierwszą bramkę zdobył Lucas David Pratto. Po przerwie strzelali jeszcze Felipe Guttierez i Pablo Calandria. Ale po kolei...

U nas był już weekend w pełni, ale w Chile wielu zgromadzonych na Estadio San Carlos de Apoquindo widzów pewnie właśnie skończyło pracę. Na trybunach atmosfera iście festynowa, ale taka już specyfika latynoskiego kibicowania. Mecz jak się można było spodziewać toczony w zawrotnym tempie.

Najważniejsze wydarzenia meczu miały miejsce po godzinie regulaminowego czasu gry. Między zawodnikami i członkami sztabów szkoleniowych obu drużyn doszło do parominutowej wymiany zdań w stylu południowoamerykańskim. Efektem były trzy czerwone kartki. Jedna dla piłkarza gospodarzy, Alfonso Parota, dwie dla gości, Mauro Andresa Olviego i Carlosa Garrido. Osłabiony Audax starał się bronić, ale nie utrzymał remisu. Sporym kunsztem popisał się trener Katolików, Juan Antonio Pizzi (sic!). Wpuszczony przez niego na boisko Pablo Calandria (mający na koncie występy w Olympique Marsylia, Maladze, Herculesie Alicante czy Albacete) zaliczył asystę i gola i walnie przyczynił się do wywalczenia kompletu punktów przez gospodarzy.

Strzelec bramki na 2:1, Felipe Guttierez (zdjęcie obok), szczególnie przypadł mi do gustu. Lewy pomocnik, co ciekawe korzystający z usług tej samej agencji menedżerskiej co Adrian Mierzejewski, rozgrywał bardzo dobre zawody. Portal transfermarkt wycenia go na 700 tys. euro. Oj gdyby Lech miał dobrą siatkę skautingową, to nikt za Peszką by nie zapłakał...;) Oprócz Guttiereza postaram się nie zapomnieć ofensywnego pomocnika, wychowanka Boca Juniors, Marcelo Cañete.

Chile walczy też w Peru

Audax poniósł drugą porażkę grając bez przebywającego na peruwiańskim turnieju U-20 Bryana Carrasco. 20-letni Chilijczyk popisał się dzień wcześniej pięknym golem w starciu z Argentyną. Piłkarze z ojczyzny Pinocheta przegrali jednak z albicelestes 2:3. Mimo wszystko sprawili wrażenie drużyny dojrzałej, poukładanej taktycznie, obdarzonej sporym potencjałem. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że obok Ghany, to właśnie Chile może stać się czarnym koniem kolejnych mistrzostw świata. Co do peruwiańskiego turnieju Copa Sudamericano, to materiał o nim już był w planach, ale termin publikacji został przesunięty. Powiedzmy, że do meczu Brazylia - Argentyna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz