wtorek, 10 stycznia 2012

Partizan 5.0?

Partizan szkoli dla Europy

W T-Mobile Ekstraklasie i Lidze Europy (sic!) furorę robi ostatnio były gracz Partizana, Miroslav Radović (49 ligowych występów i 8 goli w czarno-białych barwach). W lidze polskiej grają także byli piłkarze tej drużyny Aleksandar Vuković w Koronie, Ivica Iliev i Marko Jovanović w Wiśle. Piłkarska frakcja Grobari w naszym kraju jest dość pokaźna. O czym to świadczy? O masowym eksporcie graczy z ekipy aktualnego mistrza Serbii. Mimo sprzedaży większości piłkarzy podstawowego składu w ostatnich latach, Partizan zdołał cztery razy z rzędu sięgnąć po tytuł mistrzowski w Serbii, w tym trzy razy po podwójną koronę. Statystyki te świadczą o dobrej robocie ludzi zatrudnionych przy szkółce piłkarskiej i skautingu.

Już na półmetku sezonu kibice Partizana mogą powoli szykować się do świętowania kolejnego tytułu. Ekipa z ulicy Humskiej zdecydowanie prowadzi w lidze (10 punktów przewagi), a najgroźniejszy z kontrkandydatów do tytułu, odwieczny rywal z sąsiedniej ulicy, Crvena Zvezda, otwarcie zapowiada przebudowę drużyny, czyli niejako spisuje na straty trwający sezon. Skauci zachodnich ekip od długiego czasu nękają włodarzy Partizana ofertami za najzdolniejszych piłkarzy z obecnej drużyny. Belgradzcy działacze wiedzą jak robić interesy, więc nie podpalają się jeszcze. W ostatnich latach z Partizana za całkiem przyzwoite pieniądze odchodzili tacy piłkarze jak Cleo (obecnie w Guangzhou) Adem Ljajić, Stevan Jovetić (obaj Fiorentina), Zoran Tošić (CSKA Moskwa), Stefan Savić (Manchester City) czy Radosav Petrović (Blackburn Rovers). Przytaczałem już kilka razy przykład Matii Nastasicia, który odszedł za 2 miliony euro do Fiorentiny nie mając na koncie ani jednego ligowego meczu w pierwszej ekipie Partizana. Eksplozja talentów w szkółce Partizana, która rozpoczęła się kilka lat temu i trwa nadal może doprowadzić do zmiany układu sił w serbskiej piłce na poziomie reprezentacyjnym. Obecnie największe gwiazdy, najbardziej znane nazwiska, to piłkarze raczej związani z Crveną Zvezdą. W klubie z Marakany grali w końcu i Dejan Stanković i Nemanja Vidić (ten ostatnio z reprezentacji zrezygnował). Oprócz nich biało-czerwoną koszulkę ubierali w przeszłości Marko Pantelić, Nikola Žigić czy Nenad Milijaš. Partizan w kadrze to raczej melodia przyszłości. Na razie głównie pod znakiem Zorana Tošicia i Miralema Sulejmaniego, choć ten ostatni regularnych powołań wcale nie otrzymuje. Danko Lazović, były napastnik Partizana z kadry ostatnio zrezygnował.

Zakulisowe gierki

Co ciekawe dobra gra Partizana ma arcyciekawe tło w postaci rozgrywek wśród działaczy. Konflikty na najwyższym szczeblu skończyły się zwolnieniem byłego zawodnika Partizana, Mladena Krstajicia, który ostatnio pełnił funkcję dyrektora sportowego klubu. Prezes Dragan Đurić ma przeciwko sobie dużą część kibiców, która wspierała w sporze Krstajicia. Były piłkarz Schalke we wspaniałomyślnym geście odmówił przyjęcia niemałych pieniędzy w ramach odszkodowania za zerwanie obowiązującego kontraktu. Ponoć pracował z miłości do klubów. Jeśli nawet nie, to przynajmniej wiedział, co najbardziej kochają fani. Wszystko rozgrywa się na łamach mediów, doszło nawet do sytuacji, że Krstajić, który nie otrzymał oficjalnego wypowiedzenia umowy stawił się do pracy w tym samym czasie, co jego świeżo nominowany następca!

Zamieszanie z dyrektorem to nie koniec szopek wśród działaczy. Długo trwało też zamieszanie wokół trenera Aleksandara Stanojevicia. Szkoleniowiec w końcu został że w klubie, długo uspokajano medialny szum, wokół jego osoby. Prorokowanie zwolnienia ojca awansu Partizana do Ligi Mistrzów w ubiegłym sezonie nie było kaczką dziennikarską. Nieoczekiwanie Stanojević został na lodzie, a na jego następcę namaszczono nie byle kogo, bo Avrama Granta. Zdobyciu mistrzostwa to raczej nie przeszkodzi, pytanie, jak rzeczywiście traktowany był przez szefostwo Stanojević? Jakie były prawdziwe powody, dla których go zwolniono? Bo zarzucanie mu słabych wyników w europejskich pucharach, przy jednoczesnym regularnym rozsprzedawaniem drużyn jest kompletnym nonsensem.

W drużynie obecnego lidera Jelen Superligi nie brakuje zawodników z ogromnym potencjałem. Trzon ekipy stanowią doświadczeni Saša Ilić, Zvonimir Vukić i Vladimir Stojković. Obok starszych kolegów błyszczy były piłkarz Feyenoordu, Stefan Babović (na zdjęciu poniżej, źródło: voetbalplus.nl). Babović, uniwersalny ofensywny pomocnik mógłby być idealnym wzmocnieniem dla drużyn polskiej czołówki ligowej. Talentem daleko wybiega poza poziom naszej ekstraklasy. Nie udało mu się do końca w Eredivisie, gdzie wsławił się czerwoną kartką w Klasyku przeciwko Ajaksowi. Skautom Lecha, Wisły czy Legii można go polecać w ciemno.

Niebieski Marković?

Faworytem do spektakularnego transferu wśród piłkarzy obecnej drużyny jest jednak Lazar Marković (na górnym zdjęciu, żródło: nadlanu.com). Napastnik, który dopiero w marcu osiągnie pełnoletność to wielkie odkrycie tego sezonu nie tylko w Serbii, ale na skalę całego kontynentu. Charakterystyką gry wydaje się pasować jak ulał do Arsenalu, może nawet i do Barcelony, ale faworytem do jego pozyskania jest londyńska Chelsea.

Marković zajmował już stanowisko w sprawie transferu. Młodzian jest gotowy wyjechać, a Partizan może nie być w stanie długo opierać się kilkunastomilionowej ofercie, która zapewniłaby zysk pokrywający w zasadzie roczny budżet klubu. Pytanie, czy Marković powtórzyłby raczej losy Sulejmaniego, czy Joveticia? Obaj odchodzili w młodym wieku, obaj do dzisiaj mają głośne nazwiska. Sulejmani ciągle zmaga się jednak z łatką kilkunastomilionowego transferu (ale nie z Partizana, Sulejmani najpierw przeszedł do SC Heerenveen), Jovetić jest sercem i płucami Fiorentiny i reprezentacji Czarnogóry. A może Marković podąży tropem Tošicia, który po transferze do wielkiego Manchesteru United wkomponował się nieźle w regularnie grający w Lidze Mistrzów moskiewski CSKA?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz