![]() |
Jan Vertonghen (fot. Goal.com) |
![]() |
Dries Mertens – „nowa” twarz w reprezentacji (fot. voetbalbelgie.be) |
![]() |
Filip Đuričić ma szansę na wielką karierę (fot. Blic.rs) |
![]() |
Jan Vertonghen (fot. Goal.com) |
![]() |
Dries Mertens – „nowa” twarz w reprezentacji (fot. voetbalbelgie.be) |
![]() |
Filip Đuričić ma szansę na wielką karierę (fot. Blic.rs) |
Prosinečki jako zawodnik Crvenej Zvezdy (zdj. Politika.rs) |
![]() |
Vurnon Anita zagrał 3 razy w kadrze Oranje |
Jetro Willems - odkrycie turnieju? |
![]() |
W barwach madryckiego Realu (fot. sport.cas.sk) |
![]() |
Moisander byłby idealnym następcą Vertonghena (fot. iltasanomat.fi) |
![]() |
Schöne z trener de Boerem (fot. ajax.nl) |
![]() |
Elia nie przebił się do składu Juve (fot. goal.com) |
![]() |
Piotr z optymizmem patrzy w przyszłość (fot. degraafschap.nl) |
Genero Zeefuik i Lasse Schöne (fot. gelderlander.nl) |
![]() |
Schöne nie zrobił jeszcze wielkiej kariery w reprezentacji Danii (fot. dr.dk) |
Minę taką jak Jan Vertonghen (na zdjęciu obok, źródło: ad.nl) mógł mieć po dzisiejszym meczu każdy kibic Ajaksu. Wstyd i hańba, plus kompromitacja. O wszystkim tym pisałem dzisiaj dla iGola. Poniżej obszerna relacja. Wkrótce napiszę więcej, bo głowa mi pęka od myślenia nad beznadziejną sytuacją w Amsterdamie.
Wielki Feyenoord, malutki Ajax
Feyenoord Rotterdam zasłużenie pokonał Ajax w zaskakująco jednostronnym meczu na szczycie Eredivisie. Piłkarze z Amsterdamu po raz kolejny w tym sezonie zawiedli fanów. Ich katem był strzelec trzech bramek, John Guidetti.
Takie mecze to w Holandii piłkarskie święto. Już długo przed spotkaniem media prześcigały się w publikowaniu statystyk i ciekawostek dotyczących klasyku, czyli starcia Feyenorrdu z Ajaksem. W dniu meczu, już po ogłoszeniu składów na derby Holandii, okazało się, że trenerzy desygnowali do gry najmłodsze jedenastki od 24 lat. W Ajaksie od pierwszych minut zagrał m.in. nominalny rezerwowy, 21-letni Ricardo van Rhijn.
Pierwszy groźny atak wyprowadzili gospodarze. Niebezpieczeństwo pod bramką Kennetha Vermeera sprokurował wspominany wcześniej van Rhijn, który niedokładnie zagrywał wyprowadzając piłkę spod własnego pola karnego. W efekcie miejsce na strzał zza pola karnego znalazł John Guidetti. Napastnik wypożyczony z Manchesteru City oddał mocny strzał, ale nie sprawił kłopotów bramkarzowi Ajaksu. Szwed próbował raz jeszcze kilka minut później. Tym razem strzał oddawany był z drugiej strony pola karnego, ale ponownie Vermeer pewnie wyłapał piłkę.
W 15. minucie świetną akcję wyprowadził Vurnon Anita. Prawy obrońca gości przedryblował kilku rywali, podprowadził futbolówkę pod pole karne Muldera, ale kiedy pozostało mu już skierować piłkę do siatki, przegrał rywalizację z młodym bramkarzem Feyenoordu. Obrońcy Ajaksu byli aktywni w ofensywie. Ciekawą próbę zaskoczenia Muldera podjął kapitan mistrza Holandii, Jan Vertonghen. Uderzenie reprezentanta Belgii nie było jednak precyzyjne. Piłkarze Franka de Boera chwilę później zdobyli jednak bramkę. Walkę o piłkę w środkowej strefie wygrał Lorenzo Ebecilio, a to pozwoliło Ajaksowi wyprowadzić szybką kontrę. Piłka trafiła do Christiana Eriksena. Kiedy wydawało się, że Duńczyk zwleka z odegraniem do lepiej ustawionych partnerów, ten uderzył nie do obrony zza pola karnego. Piłka kopnięta lewą nogą wpadła do siatki obok bezradnego Muldera.
Feyenoord nie odstawał od Ajaksu poziomem gry, nic dziwnego więc, że od razu próbował wyrównać. Bliski szczęścia był w 20. minucie Guyon Fernandez, ale jego strzał fenomenalnie wybronił Vermeer. Chwilę później szansę na celny strzał głową miał Otman Bakkal, ale piłka minęła światło bramki Ajaksu. Nie udało się Feyenoordowi, a chwilę później Ajax mógł powiększyć prowadzenie. Po złym, za krótkim podaniu Miquela Neloma do Muldera, sam na sam z bramkarzem gospodarzy znalazł się Ebecilio. Skrzydłowy Ajaksu próbował mijać na pełnej szybkości rywala, ale lepszy okazał się golkiper Feyenoordu, który wygarnął futbolówkę spod nóg przeciwnika.
Na boisku działo się bardzo dużo, zagrożenie przenosiło się spod jednej bramki pod drugą. Ciekawa była sytuacja z 29. minuty. Najpierw Mulder wygrał wyścig po piłkę z Miralemem Sulejmanim, kilkanaście sekund później w polu karnym Ajaksu przewrócił się Guidetti. Arbiter Bjorn Kuipers zdecydował się podyktować rzut karnym, bo jego zdaniem interweniującym wślizgiem Vertonhgen faulował Szweda. Do wykonania jedenastki podszedł sam poszkodowany i pewnym, mocnym strzałem pod poprzeczkę doprowadził do remisu.
Po bramce dla gospodarzy Ajax spuścił z tonu. W 33. minucie van Rhijn musiał ratować się faulem, by zatrzymać szybką kontrę Feyenoordu. Powalony został Guidetti, obrońca Ajaksu obejrzał żółty kartonik, ale dzięki temu, że sędzia przerwał grę, pozostawiony bez opieki Bakkal nie wyszedł sam na sam z Vermeerem. Przed przerwą mistrzowie Holandii mieli szansę na odzyskanie prowadzenia. Najpierw zza pola karnego strzelał Theo Janssen, później celnie, ale wprost w ręce Muldera główkował Vertonghen. Niewykorzystane szanse zemściły się w 42. minucie. Po rzucie wolnym, który egzekwował Jordy Clasie, w dużym zamieszaniu największą przytomnością wykazał się Guidetti, który wepchnął piłke do siatki. Powtórki pokazały, ze skiksował van Rhijn, który nie trafił w piłkę próbując wybić ją z linii bramkowej.
Oniemiałego rywala mógł tuż przed końcem regulaminowego czasu gry pierwszej połowy dobić Fernandez. Po centrze z prawej strony, były piłkarz Excelsioru uderzał z powietrza, z pierwszej piłki. Strzał był mocny i precyzyjny, refleksem popisał się jednak Vermeer, który na raty wybronił uderzenie napastnika Feyenoordu.
Ajax rozpoczął zgodnie z logiką, bardzo aktywnie w ofensywie. W wypadku przegranej najgroźniejsi rywale do mistrzowskiego tytułu mogliby uciec o kolejne punkty. Trener de Boer dał kredyt zaufania piłkarzom, którzy wybiegli na boisko od pierwszej minuty, mimo że kilku z nich ewidentnie nadawało się do zmiany. Pierwszą okazję bramkową dla gości stworzył jednak zawodnik, który w pierwszej połowie prezentował się przyzwoicie. Ebecilio zdecydował się na strzał zza pola karnego, ale z uderzeniem poradził sobie Mulder.
Po przeciwnej stronie, po dobrej centrze Rubena Schakena fatalnie głową spudłował Fernandez. Napastnik Feyenoordu szybko zapomniał o niepowodzeniu i w 49. minucie popisał się znakomitym podaniem do Bakkala. Fernandez skupił na sobie uwagę defensorów Ajaksu i kiedy wydawało się, że będzie próbował uderzać zza szesnastki, oddał futbolówkę Bakkalowi. Były piłkarz PSV spokojnie przymierzył i umieścił piłkę w bramce Vermeera. Ajax potrzebował cudu, by odmienić losy meczu.
Piłkarze Ajaksu sprawiali wrażenie stłamszonych. Aż prosiło się o przeprowadzenie zmian, które mogłyby wnieść ożywienie w szeregi mistrza Holandii, ale, nie pierwszy raz w tym sezonie, trener de Boer zupełnie niezrozumiale z nimi zwlekał. W 57. minucie Ajax mógł zdobyć kontaktową bramkę po błędzie w linii pomocy. Przypadkowo odbita piłka trafiła do wracającego z pola karnego Feyenoordu Janssena. Były piłkarz Twente zdecydował się na natychmiastowy strzał z woleja, ale został w ostatnim momencie przyblokowany i Mulder z łatwością złapał futbolówkę.
Szkoleniowiec ekipy z Amsterdamu obudził się dopiero w 64. minucie. Na boisko powędrowali zawodnicy ofensywni, Davy Klaassen i Nicolas Lodeiro. Dlaczego jednak z murawy przywołano Eyonga Enoha? W jaki sposób de Boer chciał zorganizować odbiór piłki w środkowej strefie ściągając z boiska Kameruńczyka? Być może liczył na Janssena, który na pewno nie ucieszył się widząc decyzję de Boera. Tego ostatniego można pochwalić tylko i wyłącznie za ściągnięcie kompletnie niewidocznego Sulejmaniego. Choć można było odnieść wrażenie, że do tej zmiany potrzebny był uraz Serba.
Feyenoord nie kwapił się do ataków, ale Ajax nawet w sytuacji, gdy mógł długo rozgrywać piłkę nie mógł złapać rytmu gry. Wydarzenia na boisku nie porywały, sytuację próbował ratować w 69. minucie Fernandez, który wdał się w przepychankę z piłkarzami Ajaksu, gdy ci wahali się czy wybić piłkę na aut. Na murawie leżał wtedy zerkający kątem oka na sytuację boiskową Clasie. Fernandez do asysty dołożył żółtą kartkę, Clasie zarobił kilkadziesiąt sekund, więc wszyscy w miejscowej ekipie byli zadowoleni.
Trener de Boer dawał kolejne dowody, że desperacji mu nie brakuje w odróżnieniu od wiedzy taktycznej. Boisko opuścił Janssen, którego zmienił wyjątkowo pechowy dla Ajaksu Dmitrij Bułykin. Takie zagrania nawet w komputerowych menedżerach piłkarskich raczej się nie sprawdzają. Może Frank chciał dać swoim szefom na tacy pretekst do zwolnienia? Skórę trenerowi starał się ratować Bułykin. W 80. minucie Rosjanin pokazał Mulderowi, że nie lubi zabaw w drybling i bezlitośnie wykorzystał moment zawahania golkipera Feyenoordu. Kuriozalna bramka wprowadziła dodatkowe emocje, to jednak nie była zasługa Ajaksu, raczej prezent ze strony Feyenoordu. Może Mulder zapatrzył się na Vermeera?
Słabość Ajaksu i taktyczne nieuctwo de Boera obnażył w 83. minucie Guidetti. Feyenoord wykorzystał ogromne odległości między formacjami rywala i wyprowadził zabójczą kontrę. Z prawej strony świetnie dogrywał Kamohelo Mokotjo, a idol kibiców Feyenoordu bez problemu skierował piłkę do siatki Vermeera. Dwubramkowa przewaga gospodarzy w żaden sposób nie oddawała różnicy w poziomie gry obu drużyn. Gdyby piłkarze Ronalda Koemana dysponowali większym doświadczeniem mogliby dzisiaj ośmieszyć Ajax.
W ostatniej chwili postanowiłem podzielić się swoimi wątpliwościami co do decyzji personalnych Jose Mourinho (na zdjęciu obok, źródło: soccer-magazine.com) w ostatnich tygodniach. Ci, którzy widzieli ostatnie występy Realu doskonale wiedzą, którzy piłkarze są dalecy od optymalnej dyspozycji. Analizując tylko i wyłącznie skład, na który konsekwentnie stawia Mou trudno byłoby to ustalić.
Cztery mecze Realu Madryt w 2012 roku (2 pucharowe z Malagą, 2 ligowe z Granadą w Madrycie i wyjazdowy z Mallorką), które szczęśliwym trafem miałem okazję oglądać, nie mogą napawać optymizmem kibiców Realu. Mimo że Barcelona również nie gra na najwyższych obrotach, to wydaje się być zdecydowanym faworytem pierwszego starcia ćwierćfinału Copa del Rey, które już za nieco ponad 3 godziny rozpocznie się na Santiago Bernabeu.
Za drużyną Guardioli przemawia nie tylko świetny bilans pojedynków z Realem w ostatnich latach, o którym na swoim blogu pisze Dariusz Wołowski. Barcelona ciągle jest drużyną lepszą, do tego przystąpi do spotkania z psychologiczną przewagą zwycięstwa w ostatnim bezpośrednim starciu. Piłkarzem, który w dzisiejszym meczu jest w stanie robić różnicę między dwoma zespołami teoretycznie najlepszymi na świecie jest Alexis Sanchez. To właśnie Chilijczyk, a nie Leo Messi jest według mnie elementem w układance Guardioli, który może przeważyć szalę na stronę Katalończyków. Tak było już w pierwszym ligowym starciu, kiedy były piłkarz Udinese dał swoim kolegom sygnał do ataku zdobywając wyrównującą bramkę w momencie kiedy zdecydowaną przewagę na boisku miał Real. Sanchez z marszu wpasował się w specyficzną filozofię gry mistrza Hiszpanii i w tej chwili pracuje na miano najlepszego transferu Barcelony ostatnich lat. Fabregasa nie liczę, bo jego przyjście traktuję raczej jak powrót z wypożyczenia.
Jak musi zachować się Jose Mourinho, by wreszcie pokonać Barcelonę? W hiszpańskich mediach w ostatnich dniach trwała dyskusja nad taktyką, jaką obierze Portugalczyk na dzisiejszy mecz. Posłużę się tłumaczeniem artykułu madryckiej Marki za polską stroną realmadrid.pl:
1. Roberto Palomar: Casillas - Lass, Pepe, Ramos, Coentrão - Di María, Özil, Alonso, Marcelo - Higuaín i Benzema.
Styl Valdano Patrząc na wątpliwą formę Ronaldo i jego słabość w starciach z Barceloną, lepiej posadzić go na ławce i wpuścić później. Drużyna ofensywna i zrównoważona.
2. Juan Gallardo: Casillas - Lass, Varane, Ramos, Marcelo - Di María, Pepe, Xabi, Coentrão - Cristiano i Benzema.
Z Pepe w środku Ustawienie gwarantuje szybkość na skrzydłach dzięki Lassowi, Coentrão, Di Maríi i Marcelo. Siła i pressing w środku dzięki Pepe i najlepszy Real z ostatniego maratonu Klasyków. Z przodu Cristiano i Benzema, czyli szybkość, błyskotliwość i bramki.
3. José Vicente Herráez: Casillas - Ramos, Varane, Pepe - Lass, Xabi, Marcelo - Di María, Özil, Cristiano - Benzema.
Styl Toshacka Trzech stoperów z Varane'em w środku. Alonso eskortowany przez Lassa i Marcelo. Trzech mediapuntów. Z przodu Benzema poruszający się po całej linii ataku.
4. Enrique Ortego: Casillas - Lass, Pepe, Ramos, Marcelo - Di María, Xabi, Coentrão - Özil - Cristiano i Benzema.
Di María w środku Real Madryt musi mieć trzech graczy w środku pola. Di María ma tego ducha poświęcenia, żeby walczyć w pomocy. Jeśli Argentyńczyk się nie wyrobi, przesunąłbym Lassa do środka, a na bok obrony dałbym Albiola lub Varane'a.
5. Miguel Serrano: Casillas - Coentrão, Pepe, Ramos - Lass, Xabi, Marcelo, Özil - Di María, Benzema i Higuaín.
3-4-3 bez Kaki i Cristiano Szybcy obrońcy, przed nimi Alonso współpracujący z Lassem i Marcelo. Na bokach Benzema i Fideo. Z przodu Higuaín jako czysta "9".
6. Juan Ochoa: Casillas - Lass, Ramos, Varane, Marcelo - Di María, Pepe, Xabi, Cristiano - Benzema i Higuaín.
Pepe w pomocy "Formuła Pepego" była kluczowa w finale Pucharu Króla. Portugalczyk podwoił wydajność defensywy i zastraszył rywala. Varane pokryłby jego pozycję w obronie. Z przodu Higuaín na szpicy i podłączony Benzema. Na bokach Di María i Cristiano.
7. Juan Carlos Díaz: Casillas - Altıntop, Pepe, Albiol, Coentrão - Di María, Xabi, Lass, Granero - Kaká i Higuaín.
Rotacja podstawowych graczy Mou naciska, że kluczowa jest Liga, więc stosujmy rotację i dajmy niektórym odpocząć. Jeśli zadziała, perfekcyjnie. Jeśli nie, trudno. Zawsze zostanie rewanż.
8. Ulises Sánchez-Flor: Casillas - Lass, Pepe, Ramos, Coentrão - Di María, Xabi, Marcelo - Higuaín, Cristiano i Benzema.
Marcelo z Xabim Marcelo wędruje do środka pola przed Coentrão. Di María uzupełnia tridente w środku. Trójkąt wysokiego pressingu. Z przodu trzech napastników.
9. Hugo Cerezo: Casillas - Carvajal, Pepe, Ramos, Marcelo - Lass, Xabi, Coentrão - Di María, Benzema i Cristiano.
Trzech środkowych pomocników Trójka graczy w drugiej linii to klucz do zatrzymania Barcelony. Bez Khediry to Coentrão gwarantuje bieganie, pressing, walkę i wejście do ataku. Na prawej obronie Carvajal. Żaden eksperyment, to pewny wychowanek.
10. Luis Calderón: Casillas - Pepe, Ramos, Coentrão - Di María, Xabi, Lass, Marcelo, Özil - Cristiano i Benzema.
Zagęścić środek Barcelona nie ma wielu ludzi z przodu, przechodzi wieloma zawodnikami do ataku. Dlatego w obronie trójka stoperów i dwóch pełnych skrzydłowych, którzy uzupełniają pomoc złożoną z piątki piłkarzy. Z przodu szybkość i siła ataku w postaci Cristiano i Benzemy.
Moje spostrzeżenia są nieco kontrowersyjne, ale nie boję się ich przedstawić. Największym złem, jakie Mourinho może zrobić (i zapewne zrobi) zespołowi z Madrytu jest wystawienie w pierwszym składzie Cristiano Ronaldo. Portugalczyk jest w 2012 roku cieniem samego siebie. Wydaje się, że męczy go gra od pierwszej do ostatniej minuty w każdym spotkaniu. Kompletnie nie wychodzą mu rzuty wolne, a z jego rajdami skrzydłem bez problemu radzili sobie nawet obrońcy Granady. Szkoda, że nie dostał wolnego w którymś z poprzednich spotkań. Wtedy szansa na jego dobrą grę dzisiaj byłaby dużo większa.
Kolejnym piłkarzem, który gra dużo słabiej, niż go na to stać, jest Marcelo (zdjęcie poniżej, źródło: goal.com). O postawie Brazylijczyka w grze defensywnej mam bardzo złe zdanie od dawna, ale co gorsza lewy obrońca ekipy Mourinho w ostatnich tygodniach gra słabo również w ofensywie, a to w przeszłości raczej mu się nie zdarzało.Moje warianty składu:
1. Optymalny: Casillas - Lass, Ramos, Pepe, Coentrao - Xabi Alonso, Oezil, Marcelo - Callejon, Higuain, Benzema.
Z jednej strony chciałbym oglądać Pepe w środkowej linii, bo pamiętam, jak perfekcyjnie wyłączył z gry Xaviego w spotkaniu finału Copa del Rey. Z drugiej wiem, że mniejszym złem, byłoby wystawienie reprezentanta Portugalii w obronie, której jest naturalnym liderem, a na boku postawienie na pewniejszego w defensywie Coentrao. Wtedy w drugiej linii mógłby poszaleć Marcelo. Oglądanie fatalnie ustawiającego się przy atakach przeciwnika Brazylijczyka na lewej obronie to największy horror, jaki dziś mógłby zafundować mi Mourinho. Cristiano Ronaldo mógłby pojawić się na boisku ok. 60 minuty, by wykorzystując zmęczenie rywala dobić Barcelonę lub odwrócić niekorzystny rezultat.
2. Optymistyczny: Casillas - Lass, Ramos, Varane, Coentrao - Pepe, Xabi Alonso, Oezil - Di Maria, Higuain, Benzema.
Znów bez Cristiano, tym razem w ogóle bez Marcelo. Największą niewiadomą byłaby postawa Varane. Młody Francuz pokazał już w tym sezonie, że talent ma nieprzeciętny. Barcelona może jednak boleśnie sprowadzić go na ziemię. W linii ataku, na prawym skrzydle mógłby wykazać się Angel Di Maria. Argentyńczyk wygrywał z łatwością pojedynki biegowe z piłkarzami Barcelony już w pierwszym ligowym spotkaniu. Wtedy brakowało mu szczęścia. Dziś Bernabeu liczy na niego jeszcze bardziej zdecydowanie.
Skład Realu wg Marki (źródło: realmadrid.pl): Casillas - Coentrao, Ramos, Pepe, Marcelo - Lass, Xabi Alonso, Kaka - Callejon, Higuain, Cristiano.
Skład Realu wg Sportu (źródło: fcbarca.com): Casillas - Lass, Albiol, Ramos, Marcelo - Pepe, Xabi Alonso, Coentrao - Oezil, Benzema, Cristiano.
W T-Mobile Ekstraklasie i Lidze Europy (sic!) furorę robi ostatnio były gracz Partizana, Miroslav Radović (49 ligowych występów i 8 goli w czarno-białych barwach). W lidze polskiej grają także byli piłkarze tej drużyny Aleksandar Vuković w Koronie, Ivica Iliev i Marko Jovanović w Wiśle. Piłkarska frakcja Grobari w naszym kraju jest dość pokaźna. O czym to świadczy? O masowym eksporcie graczy z ekipy aktualnego mistrza Serbii. Mimo sprzedaży większości piłkarzy podstawowego składu w ostatnich latach, Partizan zdołał cztery razy z rzędu sięgnąć po tytuł mistrzowski w Serbii, w tym trzy razy po podwójną koronę. Statystyki te świadczą o dobrej robocie ludzi zatrudnionych przy szkółce piłkarskiej i skautingu.
Już na półmetku sezonu kibice Partizana mogą powoli szykować się do świętowania kolejnego tytułu. Ekipa z ulicy Humskiej zdecydowanie prowadzi w lidze (10 punktów przewagi), a najgroźniejszy z kontrkandydatów do tytułu, odwieczny rywal z sąsiedniej ulicy, Crvena Zvezda, otwarcie zapowiada przebudowę drużyny, czyli niejako spisuje na straty trwający sezon. Skauci zachodnich ekip od długiego czasu nękają włodarzy Partizana ofertami za najzdolniejszych piłkarzy z obecnej drużyny. Belgradzcy działacze wiedzą jak robić interesy, więc nie podpalają się jeszcze. W ostatnich latach z Partizana za całkiem przyzwoite pieniądze odchodzili tacy piłkarze jak Cleo (obecnie w Guangzhou) Adem Ljajić, Stevan Jovetić (obaj Fiorentina), Zoran Tošić (CSKA Moskwa), Stefan Savić (Manchester City) czy Radosav Petrović (Blackburn Rovers). Przytaczałem już kilka razy przykład Matii Nastasicia, który odszedł za 2 miliony euro do Fiorentiny nie mając na koncie ani jednego ligowego meczu w pierwszej ekipie Partizana. Eksplozja talentów w szkółce Partizana, która rozpoczęła się kilka lat temu i trwa nadal może doprowadzić do zmiany układu sił w serbskiej piłce na poziomie reprezentacyjnym. Obecnie największe gwiazdy, najbardziej znane nazwiska, to piłkarze raczej związani z Crveną Zvezdą. W klubie z Marakany grali w końcu i Dejan Stanković i Nemanja Vidić (ten ostatnio z reprezentacji zrezygnował). Oprócz nich biało-czerwoną koszulkę ubierali w przeszłości Marko Pantelić, Nikola Žigić czy Nenad Milijaš. Partizan w kadrze to raczej melodia przyszłości. Na razie głównie pod znakiem Zorana Tošicia i Miralema Sulejmaniego, choć ten ostatni regularnych powołań wcale nie otrzymuje. Danko Lazović, były napastnik Partizana z kadry ostatnio zrezygnował.
Zakulisowe gierki
Co ciekawe dobra gra Partizana ma arcyciekawe tło w postaci rozgrywek wśród działaczy. Konflikty na najwyższym szczeblu skończyły się zwolnieniem byłego zawodnika Partizana, Mladena Krstajicia, który ostatnio pełnił funkcję dyrektora sportowego klubu. Prezes Dragan Đurić ma przeciwko sobie dużą część kibiców, która wspierała w sporze Krstajicia. Były piłkarz Schalke we wspaniałomyślnym geście odmówił przyjęcia niemałych pieniędzy w ramach odszkodowania za zerwanie obowiązującego kontraktu. Ponoć pracował z miłości do klubów. Jeśli nawet nie, to przynajmniej wiedział, co najbardziej kochają fani. Wszystko rozgrywa się na łamach mediów, doszło nawet do sytuacji, że Krstajić, który nie otrzymał oficjalnego wypowiedzenia umowy stawił się do pracy w tym samym czasie, co jego świeżo nominowany następca!
Zamieszanie z dyrektorem to nie koniec szopek wśród działaczy. Długo trwało też zamieszanie wokół trenera Aleksandara Stanojevicia. Szkoleniowiec w końcu został że w klubie, długo uspokajano medialny szum, wokół jego osoby. Prorokowanie zwolnienia ojca awansu Partizana do Ligi Mistrzów w ubiegłym sezonie nie było kaczką dziennikarską. Nieoczekiwanie Stanojević został na lodzie, a na jego następcę namaszczono nie byle kogo, bo Avrama Granta. Zdobyciu mistrzostwa to raczej nie przeszkodzi, pytanie, jak rzeczywiście traktowany był przez szefostwo Stanojević? Jakie były prawdziwe powody, dla których go zwolniono? Bo zarzucanie mu słabych wyników w europejskich pucharach, przy jednoczesnym regularnym rozsprzedawaniem drużyn jest kompletnym nonsensem.
W drużynie obecnego lidera Jelen Superligi nie brakuje zawodników z ogromnym potencjałem. Trzon ekipy stanowią doświadczeni Saša Ilić, Zvonimir Vukić i Vladimir Stojković. Obok starszych kolegów błyszczy były piłkarz Feyenoordu, Stefan Babović (na zdjęciu poniżej, źródło: voetbalplus.nl). Babović, uniwersalny ofensywny pomocnik mógłby być idealnym wzmocnieniem dla drużyn polskiej czołówki ligowej. Talentem daleko wybiega poza poziom naszej ekstraklasy. Nie udało mu się do końca w Eredivisie, gdzie wsławił się czerwoną kartką w Klasyku przeciwko Ajaksowi. Skautom Lecha, Wisły czy Legii można go polecać w ciemno.
Niebieski Marković?
Faworytem do spektakularnego transferu wśród piłkarzy obecnej drużyny jest jednak Lazar Marković (na górnym zdjęciu, żródło: nadlanu.com). Napastnik, który dopiero w marcu osiągnie pełnoletność to wielkie odkrycie tego sezonu nie tylko w Serbii, ale na skalę całego kontynentu. Charakterystyką gry wydaje się pasować jak ulał do Arsenalu, może nawet i do Barcelony, ale faworytem do jego pozyskania jest londyńska Chelsea.
Marković zajmował już stanowisko w sprawie transferu. Młodzian jest gotowy wyjechać, a Partizan może nie być w stanie długo opierać się kilkunastomilionowej ofercie, która zapewniłaby zysk pokrywający w zasadzie roczny budżet klubu. Pytanie, czy Marković powtórzyłby raczej losy Sulejmaniego, czy Joveticia? Obaj odchodzili w młodym wieku, obaj do dzisiaj mają głośne nazwiska. Sulejmani ciągle zmaga się jednak z łatką kilkunastomilionowego transferu (ale nie z Partizana, Sulejmani najpierw przeszedł do SC Heerenveen), Jovetić jest sercem i płucami Fiorentiny i reprezentacji Czarnogóry. A może Marković podąży tropem Tošicia, który po transferze do wielkiego Manchesteru United wkomponował się nieźle w regularnie grający w Lidze Mistrzów moskiewski CSKA?